• Home
  • <
  • Blog
  • <
  • Pasja podbijająca światowe wybiegi. Wywiad z łódzką projektantką mody – Patrycją Plesiak

Wywiady

13 grudnia, 2023

Czas czytania:  minuty

Pasja podbijająca światowe wybiegi. Wywiad z łódzką projektantką mody – Patrycją Plesiak

Klara Chmielewska

Łódź to prawdziwa Ziemia Obiecana dla przemysłu włókienniczego. To również miejsce, w którym rozwija się talent Patrycji Plesiak – projektantki, którą można spotkać w jej własnym, klimatycznym atelier w OFF Piotrkowska. To tutaj, w otoczeniu maszyn i tkanin, Patrycja, z ogromną pasją tworzy kolekcje, które zdobywają uznanie na międzynarodowych wybiegach.

Z artykułu dowiesz się:

Jesteście ciekawi, jak w sercu Łodzi rodzi się moda, która podbija świat? Razem z Digital Fashion Agency zajrzyjcie do świata Patrycji, która zdradzi Wam, skąd czerpie inspiracje, jak zaczęła się jej przygoda i jaką przyszłość widzi dla mody w erze zdominowanej przez social media. Zapraszamy do lektury!

Pasja podbijająca światowe wybiegi. Wywiad z łódzką projektantką mody – Patrycją Plesiak

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z modą?

Patrycja Plesiak: Wszystko zaczęło się od pasji z dzieciństwa. Zawsze kochałam rysować, ale nie przypuszczałam, że hobby stanie się moim zawodem. Gdy dorosłam, dostałam się na Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, na specjalizację projektowanie ubioru. Nie były to łatwe studia. Z ponad 30 osób studia magisterskie ukończyły 3. Wielu studentów odpuściło, ponieważ stwierdzili, że to nie jest dla nich, brakowało im wytrwałości lub pasji do zawodu, w którym trzeba być modowym freakiem, artystą, który nie poddaje się, mimo obaw o przyszłość.

Twoje atelier to połączenie sklepu odzieżowego i miejsca, w którym możemy oglądać proces powstawania kolekcji. Co sprawiło, że się tutaj znalazłaś?

Patrycja Plesiak: Moje początki na łódzkim OFF-ie są skomplikowane. Początkowo otworzyłam Pracownie Aperitivo. Za dnia był to butik, który po godzinie 18 zmieniał się we włoskie Aperitivo. Zamykaliśmy pracownię, przygotowywaliśmy deski serów i świeżo wyciskane soki. Lokal mógł dzięki temu funkcjonować do późna. Po drodze jednak napotkaliśmy wiele technicznych problemów, a gastronomia zaczęła dominować nad modą, co nie było moim celem. Następnie otworzyłam mały butik od strony ulicy Piotrkowskiej. Niestety po niedługim czasie dowiedziałam się o planowanym zburzeniu budynku. Zaproponowano mi kilka opcji i wybrałam lokal w historycznej 200-letniej Fabryce Ramischa, która dawniej była tkalnią wyrobów bawełnianych. Można powiedzieć, że jestem weteranką projektantek na OFF-ie i pierwszą projektantką, która po długiej przerwie z powrotem przywiozła tutaj maszyny do szycia.

Pasja podbijająca światowe wybiegi. Wywiad z łódzką projektantką mody – Patrycją Plesiak

W swoich kolekcjach inspirujesz się Fridą Kahlo, łódzką grupą awangardową Łódź Kaliska, a w ostatniej kolekcji zaprezentowanej na Fashion Weeku w Nowym Jorku pojawia się motyw technologiczny. Jak wybierasz temat przewodni i gdzie szukasz inspiracji?

Patrycja Plesiak: Inspiracja przychodzi do mnie spontanicznie, nie potrafię jej szukać na siłę. Gdy czuję, że coś mnie hamuje – wycofuję się. Wszystkie kolekcje pokazowe, które stworzyłam, a jest ich ponad 40, wyniknęły z żywej inspiracji. Pewnego razu, podczas przejażdżki samochodem obserwowałam jesienny krajobraz za oknem. Natura zainspirowała mnie do stworzenia faktur imitujących korę, mgłę, wodę i tak powstała kolekcja Organic Hybrid. Czasem inspiracja przychodzi we śnie. Tak było w przypadku Victorian Collection. Obudziłam się o 3 w nocy, wstałam i w 15 minut naszkicowałam kolekcję.

Patrycja Plesiak: Jeśli chodzi o współpracę z Łódź Kaliska, był to kompletny przypadek. Podczas urodzin wspólnego znajomego, przy stole wywiązała się rozmowa dotycząca mojego pokazu w Luwrze. Zainteresowało to Pana Jacka, mecenasa Łódź Kaliska. Zapytał, czy wiem, czym jest Łódź Kaliska. Przyznam szczerze, że wtedy niewiele wiedziałam na ten temat. Gdy poznałam historię tej niesamowitej grupy, zaproponowałam stworzenie kolekcji z obrazów. Następnego dnia dostałam obrazy, a 3 dni później pojawiły się pierwsze projekty kolekcji.

Wyobraź sobie, że za chwilę odbędzie się pokaz. Gasną światła, modelki się szykują. Co czujesz? Stres, podekscytowanie?

Patrycja Plesiak: Na samym początku mojej kariery czułam ogromny stres. Trema była tak wielka, że aż uderzała do głowy. Czułam się jak na haju. Na backstage’u panował chaos, trzęsły mi się ręce. Po kilkudziesięciu pokazach moje nastawienie się zmieniło. Teraz czuję się jak w filmie, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Odcinam się od otaczającego mnie zgiełku. Uspokajam się, powtarzając sobie, że wszystko będzie dobrze, wszystko jest przygotowane. Nauczyłam się czerpać z tego przyjemność i czasami nawet to ja uspokajam innych.

Paryż, Włochy, Nowy Jork. Twoje kolekcje podbijają światowe wybiegi…

Patrycja Plesiak: Emocje, piękne materiały, oświetlenie, świadomi odbiorcy, publikacje – udział w światowym Fashion Weeku jest po prostu uzależniający. Ostatnio Vogue Italia opublikował zdjęcia mojej kolekcji, a magazyn ELLE Japan zamiast kolekcji japońskich projektantek, pokazał moją. To wszystko sprawia, że mówisz sobie: Kurczę, dobra robota!

Klara (DF): Ale masz apetyt na więcej?

Patrycja Plesiak: Tak, lecz teraz już wiem, że jako projektantka powinnam pokazywać kolekcje po bożemu, a więc Fall-Winter na przełomie lutego i marca oraz Spring-Summer we wrześniu. I tak powinno toczyć się moje życie.

Klara (DF): Rytm swojego życia będziesz dostosowywać do rytmu powstawania kolekcji?

Patrycja Plesiak: Dokładnie. Wszystko będzie szło równym tempem.

Co daje Ci najwięcej satysfakcji w byciu projektantką?

Patrycja Plesiak: Przede wszystkim kontakt z klientkami. Jestem pod wrażeniem, gdy wiedzą, w jakich kolorach są printy, jaki czubek buta miałam na pokazie, z której kolekcji pochodzi dana rzecz. Jest mi bardzo miło, gdy widzę, że je to interesuje i kręci. Może dzięki temu nieco ubarwiam ich życie.

Patrycja Plesiak: Szycie na miarę jest dla mnie pewnego rodzaju magią. W swoim atelier nie tylko projektuję ubrania, czasami również wcielam się w rolę psychologa, mierzę się z ludzkimi emocjami, stresem, presją. Przez 11 lat pracy doceniłam również to, że moje ubrania nie służą jedynie do okrycia ciała. Niektóre kobiety przychodzą i zarzekają się, że nie założą sukienki na wesele. Gdy w końcu uda mi się je przekonać lub znaleźć kompromis widzę, jak je to zmienia. Pokonują swoje kompleksy, inaczej się ruszają, po wielu latach znajdują partnera lub odkrywają swoją kobiecość. Okazuje się, że sukienka nie była jedynie materiałem, ale również narzędziem zmieniającym życie.

Pasja podbijająca światowe wybiegi. Wywiad z łódzką projektantką mody – Patrycją Plesiak

Jak wygląda proces powstawania kolekcji?

Patrycja Plesiak: Najpierw musi pojawić się u mnie naturalna inspiracja. Następnie tworzę rysunek techniczny wraz z wymiarowaniem. Później projektuję druk, wybieram tkaninę i przekazuję wytyczne krawcowej, z którą tworzę prototyp. Na koniec przymiarki. Cały proces trwa minimalnie 2 miesiące.

Klara (DF): Czy przy tworzeniu kolekcji inspirujesz się innymi projektantami?

Patrycja Plesiak: Nie inspiruje się innymi. Uwielbiam modę, ale staram się nie oglądać jej zbyt wiele. Nie chcę, żeby obrazy zapisywały się w mojej głowie, a później nieświadomie wpływały na wygląd moich kolekcji.

Tak jak wspominałaś, sesje zdjęciowe Twoich kolekcji pojawiły się na łamach wielu prestiżowych czasopism, takich jak Vogue Italia, Vogue Mexico, ELLE Japan. Czy któraś z tych sesji szczególnie napawa Cię dumą?

Patrycja Plesiak: Na pewno Vogue Italia. Wynika to z tego, że Włochy zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Jestem lokalną patriotką. Łódź to moje miasto, które przez swoje kontrasty często mnie inspiruje. Ma duszę, którą byłabym w stanie porzucić tylko dla Włoch.

Klara (DF): A dlaczego akurat Włochy? Ze względu na modę, jedzenie, a może klimat?

Patrycja Plesiak: Na pewno ze względu na modę. Samo siedzenie na ławce w mojej ulubionej dzielnicy z pysznym gelato w ręku i obserwowanie ludzi jest dla mnie najlepszym wybiegiem mody. Włosi ubierają się niesamowicie. Zachwyca mnie prostota ich ubioru, ich idealnie skrojone marynarki, oraz dobre tkaniny. Podoba mi się również usposobienie Włochów. Piją kawę, jedzą, gestykulują – bije od nich radość życia, prawdziwe dolce vita.

Przejdźmy do tematu nieco bardziej biznesowego. Jak ważną rolę w Twojej pracy odgrywają social media? 

Patrycja Plesiak: Myślę, że Instagram i Facebook są obecnie najważniejszymi środkami komunikacji z moimi klientkami.

Klara (DF): Czy nawiązujesz współpracę z influencerami?

Patrycja Plesiak: Ciągle buduje zespół, który pomógłby mi w zakresie mediów społecznościowych, marketingu, kontakcie z influencerami. Miałam szczęście współpracować z takimi osobami jak Miss Świata, siostry ADiHD i Kasia, którą można znaleźć na Instagramie pod nazwą bez_alibi. Ważne jest dla mnie, aby influencer miał nie tylko dużą liczbę obserwujących, ale także silną więź ze swoją społecznością i realny wpływ, który przekłada się na zainteresowanie i sprzedaż.

Gdy zaczynałaś swoją przygodę z modą, Instagram czy TikTok nie były jeszcze tak popularne, a o zainteresowanie i reklamę zabiegało się w inny sposób. Jak twoim zdaniem media społecznościowe zmieniły branżę odzieżową na przestrzeni lat?

Patrycja Plesiak: Na początku wszystko działało na zasadzie poczty pantoflowej. Gdy zaczynałam, miałam pracownię w małym pokoiku w moim domu. Gdy zaczęłam szyć na miarę, klientki zaczęły o mnie opowiadać innym. Pojawiałam się również w lokalnych gazetach.

Patrycja Plesiak: Teraz wszystko opiera się na social media. Niekiedy bywa to niesprawiedliwe, ponieważ osoby mające większe pojęcie o social media niż o modzie szybciej osiągają sukces komercyjny, niż osoby, które przez wiele lat się szkoliły. Internet daje nam dużo możliwości, ale również zakłamuje rzeczywistość.

W dobie Internetu coraz większą rolę odgrywa sprzedaż online. Czy uważasz, że sklepy stacjonarne niedługo przestaną istnieć?

Patrycja Plesiak: Jestem przekonana, że sklepy internetowe wygryzą sklepy stacjonarne. Właściwie to już się dzieje. Mamy teraz ogromne załamanie rynku. Ostatnio ktoś mi powiedział, że dziennie zamyka się 100 firm odzieżowych. Dlatego nie chciałabym i nie umiałabym zrezygnować ze starego, dobrego krawiectwa. Myślę, że może to zostać szczególnie docenione przez młode pokolenie, które docenia rzemiosło wysokiej jakości i chce wiedzieć, w jaki sposób wykonano daną rzecz. Lecz także, nie godzi się z wyzyskiem i masową produkcją.

Klara (DF): To prawda. Młodsze pokolenia coraz bardziej interesują się tym, z jakich tkanin wykonane są ubrania. Coraz większą wagę przykłada się również do zrównoważonego rozwoju i troski o środowisko.

Patrycja Plesiak: Nawiązując do troski o środowisko, warto podkreślić, że naturalne tkaniny, na przykład bawełna, nie zawsze są ekologiczne. Ta sama zasada dotyczy często odrzucanych przez nas materiałów syntetycznych, takich jak poliester, które nie zawsze są tak szkodliwe, jak mogłoby się wydawać.

Klara (DF): Jak odnosisz się do tego w swoim biznesie? 

Patrycja Plesiak: Kupując tkaniny korzystam z usług lokalnego producenta. Staram się również ratować perełki i nadawać tkaninom drugie życie.

Jaki był najbardziej przełomowy moment w twojej karierze?

Patrycja Plesiak: Na mojej drodze było kilka kamieni milowych. Już na studiach w trakcie tworzenia mojej kolekcji dyplomowej dostałam propozycję wyjazdu na międzynarodowy konkurs, który wygrałam. 2 lata później, w trakcie studiów magisterskich brałam udział w Expo w Mediolanie. Następnym przełomowym momentem było prowadzenie butiku z kolegą. Wystawiałam w nim swoje kolekcje i obsługiwałam klientki. Miałam taką zasadę, że nie przyznawałam się, które projekty są moje. Przez pół roku dowiedziałam się jak prowadzić butik, oraz które ubrania z mojej kolekcji się podobały.

Jaką radę miałabyś dla początkującego projektanta?

Patrycja Plesiak: Pierwszym zdaniem, które zawsze powtarzam, jest: ‘‘nie poddawaj się’’. I tutaj stawiam kropkę. Wszystko się na tym opiera. Projektowanie to ciężka praca. Trzeba być konsekwentnym w swoich działaniach i przede wszystkim mieć pasję. Jeśli poczujesz, że robisz coś na siłę – odpuść. Natomiast, jeśli mimo porażki, nadal czujesz ogień tworzenia – nie poddawaj się. Mój wewnętrzny ogień był najsilniejszy w czasie pandemii. W listopadzie otworzyłam butik, a w lutym przyszedł lockdown. Ludzie nie mieli szansy poznać mojego atelier. Przez 9 miesięcy czekałam na informację, co dalej, co z kosztami. Każdego dnia żyłam z myślą, że moje zobowiązania rosną. Myślę, że trzeba być wariatem, żeby nie zamknąć butiku w obawie przed długami. Ale ja ciągle wierzyłam. Gdyby nie moja pasja już dawno stwierdziłabym, że to nie może się udać i odpuściła.

Udostępnij na:

Klara Chmielewska

>